Oh, the skies, tumbling from your eyes So sublime, the chase to end all time Seasons call and fall, from grace and uniform Anatomical and metaphysical.
Przeczesuję palcami Twoje włosy w kolorze ciemnej czekolady, podczas gdy skoncentrowany jestem jedynie na muzyce. Słyszę ją zewsząd. W pojedynczych kroplach odmierzających życiodajną dawkę leku. W szeleście pościeli, gdy nieświadomie strącasz ją stopą, pragnąc zaznać chłodu nocy. W oddechu. Oddechu, który czuję na skórze. Tym przerywanym znaku, że trzymam w objęciach wciąż żywą istotę. Siedzę oparty o ścianę, ignorując dyskomfort, który nieprzerwanie powoduje wbijająca się w plecy rama łóżka. Jest teraz nieważny, zupełnie jak drażniący nozdrza zapach wymiocin. Uszkodziłaś się. Przesuwam opuszki wzdłuż kształtnej linii Twojej żuchwy. Muskam podbródek. Chłonę suchość spękanych warg, odginając dolną z nich i pozwalając sobie wbić w nią paznokieć. Mijają kolejne minuty, pogrążone w sakralnej wzniosłości nas obojga. Pochylam się wciąż pozwalając oczom pozostać zamkniętymi, podczas gdy kradnę kolejne pocałunki. Różnice między zapachem i smakiem nikną zatarte. Czuję gorycz i żółć. Krew i słodycz. Nie jestem pewien czy nie śnię. Utraciłem kontrolę nad czasem, w którym zanurzamy się gotowi utonąć. Ale przecież dzisiaj nikt nie umrze. Moje usta wykrzywiają się, uśmiechają wbrew mojej woli. Nie rozumiem tego uczucia, ale umiem określić inne. Zawód. Żal. Gniew. Próbowałaś się wycofać. Uciec. Decydować. Zaburzyłaś nasz czas brutalnie wyrywając wskazówki z zegara. Ale nie bój się. Naprawiłem go. Usunąłem truciznę, a tobie nie grozi już żadne niebezpieczeństwo. Skrzywdziłaś się, to zabolało mnie mocniej niż mogłabyś to sobie wyobrazić. Zabolało, bo nie rozumiem. Byliśmy tacy szczęśliwi. Zepsułaś to. Wolne od pewnego czasu palce odnajdują Twoją dłoń. Jest taka krucha, zupełnie jakbyś była porcelanową filiżanką. Nie mogę pozwolić by ktokolwiek upuścił cię ze stołu. Rozumiałaś to. Zawsze rozumiałaś. Dlatego to również zrozumiesz moja piękna Marie.
Oh, the dye, a blood red setting sun rushing through my veins burning up my skin, I will survive, live and thrive Win this deadly game
Uchylam powieki, z rozczuleniem odkrywając, że sala Wizengamotu jest równie ciemna i chłodna co nasz dom. Tym razem jednak to ja jestem związany. Ciebie już nic nie krępuje. Coś do mnie mówią. Wyliczają. Pytają. Pochylam się w krześle nawet nie starając się ich słuchać. To nie ma żadnego znaczenia, wszystko je traci, gdy czuję ciężar twojego drżącego ciała opartego na mojej piersi. Och gdybym mógł zasłonić Twoje uszy przed ich niegrzecznym tonem. Brzydzisz się nimi równie mocno co ja, a jednak słuchasz opowieści. Teraz zapewne cieszysz się, że usunąłem źrenice jako pierwsze prawda? Zawsze bałaś się rzeczy innych. Ale Ty byłaś piękna. Przemieniłem cię, przeistoczyłem. Przy mnie nie byłaś już zwykłym człowiekiem, stałaś się elementarną cząstką swego twórcy. Nieśmiertelną i obdartą z fizyczności. Wydobyłem z ciebie doskonałość. Wiem, że rozumiesz. Zawsze rozumiałaś i byłaś mi wdzięczna. Usta wykrzywiają się w tym niezrozumiałym dla mnie grymasie, gdy odczytują wyrok. On nie ma znaczenia, chłonę ich gorycz, spijam z nienawistnych spojrzeń całą słodycz zabarwioną strachem. -Oliverze Jacques Flamel... Wizengamot uznaje cię winnym popełnionych czynów i skazuje na karę śmierci. Zostanie ona wykonana w Azkabanie w terminie natychmiastowym. Czy masz nam coś jeszcze do powiedzenia? Więzy opadają z moich przegubów, ale nie ruszam się z miejsca. Niczym prostackie zwierzęta wyciągają mnie z sali, w której muszę Cię zostawić.
Love crime I will survive, live and thrive
Wypuszczam z ust powietrze pozostawiając za sobą ich ciała. W świetle księżyca krew lśni czernią,a ja wreszcie wiem kim jestem. Oto moja wizja.